Każdy chyba nauczyciel przeżywał w swojej karierze takie lekcje. Temat wydaje się ciekawy i o dziwo praktyczny. Przygotowujesz więc atrakcyjne pomoce, świetne ćwiczenia, ciekawe zadania. Jesteś pewna/pewny, że tym razem będą to świetne zajęcia, wchodzisz do klasy i… widzisz apatyczne spojrzenia, ciała uczniowskie polegujące na ławkach w najbardziej nieprawdopodobnych pozach, zmęczenie, znudzenie, ziewanie. Mogłoby się wydawać, że dzieje się tak dlatego, ponieważ uczniowie instynktownie nastawiają się na to, że czeka ich kolejna „standardowa” lekcja i tak manifestują swoje oczekiwania. Pewnego razu postanowiłem więc nie dać im żadnych szans. Przygotowałem grę edukacyjną, zadania multimedialne, atrakcyjne (będę się przy tym upierał) ćwiczenia w grupach. Pękając z pedagogicznej dumy, zaprezentowałem uczniom możliwości pracy na tej lekcji i stwierdziłem: Wybór tego, co chcecie robić należy do was! Co więc dzisiaj chcecie robić? I ku swojemu osłupieniu po chwili otrzymałem komunikat: Dzisiaj chcemy robić NIC! Dosłownie tak brzmiał.
Od tamtej lekcji minęło kilka dobrych lat i dzisiaj już wiem, że ówcześni moi uczniowie przeszli ostry, wytrwały trening demotywacyjny. I żeby nie było wątpliwości, nie winię za to moich kolegów z tamtych lat (siebie oczywiście też nie winię). Po prostu, stereotypowa szkoła systemowa jest tak skonstruowana, aby sukcesywnie gasić motywację wewnętrzną uczniów. W efekcie doprowadza to do sytuacji, jak ze znanego dowcipu z okresu PRL, kiedy to na budowie wszyscy pracownicy biegali w szaleńczym tempie z pustymi taczkami. Jeden z nich zapytany przez przechodnia, o co chodzi, odparł: Panie, roboty tyle, że nie ma, kiedy taczek załadować! Bardzo często podobnie dzieje się w szkole, roboty tyle (podstawa, kompetencje, wychowanie patriotyczne, bezpieczeństwo…), że „latamy” z pustymi taczkami i niby robota wre, i dzieje się dużo, a efekty jakby mizerne. Nie ma wyjścia, trzeba załadować taczki, czyli sprawić, aby uczniom się chciało.
I tutaj garść bardzo dobrych informacji. Zupełnie inaczej niż na budowie, w szkole można jednocześnie biegać z taczkami i je ładować, czyli budować motywację uczniów, jednocześnie omawiając wszystkie niezbędne treści, kształtując umiejętności i rozwijając pożądane postawy. O tym jak to się dzieje, za chwilę. Najpierw kilka słów o motywacji.
Temat motywowania uczniów wraca w dyskusjach o uczeniu się jak bumerang. I słusznie, ponieważ jak udowodnili neurodydaktycy, ludzkiego mózgu nie da się zmusić do uczenia. On uczy się tego, czego chce. A chce się nauczyć, kiedy jest do tego zmotywowany. Dlatego problem motywowania uczniów jest tak istotny, być może najważniejszy. Dobra wiadomość jest taka, że wiemy już dość dokładnie, jak motywować uczniów do nauki. Potrzebny jest im konkretny cel działań, zapewnienie autonomii i sprawdzone strategie uczenia się, którymi mogą się posłużyć. Z kolei strategie uczenia się mają pozwolić na nawiązywanie do wiedzy, którą się już ma (nic bardziej motywującego niż świadomość, że jest się osobą, która wie). Ponadto mają pomóc uczniowi na zdobywanie świadomości samego procesu uczenia się, obserwowania własnych postępów i rozwoju (znowu czynnik motywujący nas do działań – postrzeganie samych siebie, jako osób kompetentnych).
Spełnienie tych wszystkich warunków budowania motywacji jest łatwiejsze niż się wydaje. Trzeba po prostu wykorzystać rutyny krytycznego myślenia. Zapewniają one uczniom autonomię. Pozwalają też osiągać cele „krok po kroku” z wykorzystaniem sprawdzonych algorytmów postępowania. W końcu, w same rutyny wbudowana jest refleksja na temat tego, jak się zmienia, rozwija uczniowskie myślenie. W rutyny wpisane są też najskuteczniejsze strategie uczenia się: wizualizacja, myślenie pytajne, tworzenie własnych notatek, współpraca.
I teraz najważniejsze! Jeśli wykorzystujemy w codziennej pracy z uczniami rutyny krytycznego myślenia, nie musimy już martwić się o motywowanie uczniów. Dzień po dniu, tydzień po tygodniu i miesiąc po miesiącu będziemy rozwijali motywację do uczenia się naszych podopiecznych, a co ważniejsze „przy okazji” będziemy realizowali treści podstawy programowej i rozwijali kompetencje kluczowe.
Czas na konkretny przykład. Będąc przekonanym o wielkiej wartości wykorzystywania przez uczniów różnych rodzajów notatek i wizualizowania treści uczenia się, od dawna wykorzystywałem „diagram podwójnych baniek” (tak opisał go R. J. Marzano w książce: Sztuka i teoria skutecznego nauczania). Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że jest to rutyna krytycznego myślenia: double bubble. Uczyłem swoich uczniów dwóch rodzajów diagramów: Venna i double bubble właśnie. W tym celu wykorzystywaliśmy koty i psy, poszukując różnic i podobieństw pomiędzy tymi czworonogami. Przykładowe efekty wyglądały jak poniżej:
Kiedy uczniowie zrozumieli już, jak tworzy się takie diagramy, zawsze decydowali, który chcą wykorzystać do rozwiązania konkretnego problemu. Z reguły wybierali double bubble, jako argumenty podając przejrzystość i łatwość tworzenia, ale też zabawną nazwę i wygląd (i nie widzę w tym nic złego). Koronnym argumentem bardzo często było też to, że diagram Venna kojarzył im się z matematyką i zbiorami – przepraszam matematyków czytających ten tekst, ale takie argumenty ze strony uczniów padały. I mniej istotne są pobudki, dla jakich uczniowie decydowali o technice pracy, ważniejsze było to, że był to ich wybór i ich odpowiedzialność. Double bubble wykorzystywaliśmy szczególnie wtedy, kiedy temat wydawał się niejasny, różnice i podobieństwa trudne do uchwycenia. Oczywiście, nie od razu powstawał klarowny, jasny diagram. On tworzył się z porównywania prac różnych grup, analizowania błędów. I bardzo dobrze, ponieważ po pierwsze pokazywało to moim podopiecznym wartość pracy grupowej a po drugie, że uczenie się to proces, w którym błędy wykorzystujemy jako coś naturalnego, drogę do celu. Ciekawe były też różnice w ujęciu tematu, które uświadamiały im, że mamy prawo inaczej myśleć o tych samych sprawach. Ponadto powstawała prosta, ale jakże skuteczna wizualizacja, która prowokowała stwierdzenia: Teraz już, rozumiem…, O rany, a wcześniej wydawało mi się, że…; No teraz to jest jasne! To z kolei jest dowodem na to, że uczniowie spostrzegają, jak zmienia się, ewoluuje ich myślenie.
Po pewnym czasie otrzymałem od swoich uczniów komunikat, potwierdzający, że przy okazji budowała się ich motywacja do uczenia się, co wtedy rozumiałem bardzo mgliście i intuicyjnie raczej. Tym komunikatem było pytanie: A możemy to zrobić diagramem podwójnych baniek? (czyli double buble). Dzisiaj już wiem, że to pytanie oznaczało, że moi uczniowie znali narzędzie, przy pomocy którego mogli rozwiązywać problemy; autonomicznie decydowali, że chcą go użyć; mogli obserwować, jak zmienia się ich myślenie o rozwiązywanym problemie, czyli dostrzegali, że się uczą.
Zbyt piękne, aby było prawdziwe? Nic z tych rzeczy, ten proces (bo należy pamiętać, że to proces, a nie jednorazowe, cudowne wydarzenie) trwał długo. Po drodze były dziesiątki mniej lub bardziej udanych prób, czasami kłótnie i fochy. Uważam jednak, że mając takie narzędzia jak rutyny krytycznego myślenia, można bezpiecznie wziąć na siebie odpowiedzialności za rozwijanie motywacji uczniów do uczenia się. Wprawdzie zawsze można biegać z pustymi taczkami, ale po co?